
Niecodzienny widok zastali w poniedziałek interesanci u wejścia do ratusza w Skierniewicach. Do barierki przykuł się mężczyzna. Jego motywy pozostały nieznane.
Po godzinie 10 przed południem mieszkaniec Żyrardowa pojawił się na przed drzwiami Urzędu Miasta i przyłączył stalowy łańcuch do barierki za pomocą kłódki. Na miejsce wydarzenia została wezwana straż miejska. Po jakimś czasie na życzenie Żyrardowianina przybył ksiądz z kościoła św. Jakuba oraz patrol policji, mimo że mężczyzna nie stawiał oporu. Podkomisarz Anna Szymczak z Komendy Miejskiej Policji w Skierniewicach relacjonowała, że policjanci próbowali wyjaśnić sytuację, ale nie udało im się nawiązać kontaktu z mężczyzną. 61–latek nie potrafił racjonalnie wytłumaczyć funkcjonariuszom swojego zachowania, żądał jedynie rozmowy z przedstawicielami instytucji publicznych. Próbował opisywać fragmenty swojego życiorysu, ale służby publiczne nie były w stanie określić na tej podstawie motywów jego działania. Pod ratusz wezwano ratowników ze straży pożarnej, którzy rozcięli łańcuch. Mieszkaniec Żyrardowa został następnie przekazany pod opiekę lekarzy ratownictwa medycznego.
Niepokoić mogą motywy działań Żyrardowianina. Strzępki podanych przez niego informacji mówią o śmiertelnym niebezpieczeństwie. Jego życie i zdrowie ma być zagrożone m.in. ze względu na wszczepiony pod skórą chip. Skarżył się na związane z tym nieustające pieczenie oraz krwawienie. Nie szczędził oskarżeń „wysoko postawionym” osobom, które rzekomo miały być odpowiedzialne za jego cierpienie i nie odpowiedziały na jego wezwania o pomoc. Mówił, że ratunku szukał u stołecznych gazet informacyjnych, ale nikt nie zainteresował się jego historią. Nie podano do wiadomości publicznej żadnych ustaleń, dotyczących stanu jego zdrowia fizycznego i psychicznego.
Urząd Miasta Skierniewice
Źródło foto: Wikipedia
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie